Zdjęcia zrobione w trakcie "ciszy przed burzą" - w dosłownym znaczeniu. Jak tylko dojechaliśmy do domu zebrało się takie wietrzysko i lunął deszcz, że nie wiedziałam co pierwsze zbierać. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam burze - ten dreszczyk emocji. ;)
Wilgoć w powietrzu zmasakrowała mi fryzurę, ale skupmy się na zestawie - miałam napisać Wam co nieco więcej o motylkowych sandałkach Melissy.
Kupiłam je rok temu, ale nie zdążyły dojść na mój wakacyjny wyjazd, potem chorowałam, następnie jakoś nie mogłam się do nich przekonać. Wydawały mi się po przymierzeniu niewygodne, za duże, po prostu dziwne... W tym roku przymierzyłam się do nich, zapominając o ubiegłorocznych wątpliwościach i... można by określić to miłością od pierwszego spaceru. ;) Sandałki nie obcierają, są bardzo wygodne, miękkie, praktycznie ich nie czuć (a mam bardzo wrażliwe stopy!). Motylki możemy przekręcać w dowolnym kierunku albo w ogóle je wyjąć. Po tylu miesiącach od zakupu i zimowania razem z innymi letnimi butami na dnie szafki straciły już obiecywany przez Melissę zapach, ale pamiętam, że na początku był - bardzo delikatny co prawda, ale zawsze.
Jedyne co mogę im zarzucić to to, że są dość wąskie przy palcach - nie przeszkadza to w chodzeniu, ale jest zauważalne.
Butki te kojarzą mi się z dziecinnymi bucikami gumowymi do basenów albo nad wodę (takie które zakładało się, żeby nie poharatać sobie stópek) i tak też mam zamiar wykorzystać je w tym roku będąc nad wodą - ileż to razy myślałam jak fajnie byłoby nie musieć zdejmować butów, chcąc pobrodzić w wodzie! Myślałam - mam. :)
Zapraszam także na moje aukcje.
Wystawiłam kilka rzeczy. :)
Zapraszam także na moje aukcje.
Wystawiłam kilka rzeczy. :)
tunic - Cubus | shorts - H&M | bag - Asos | sandals - Mel by Melissa | jewellery - hand made, F&F |sunglasses - New Look