Teraz będę żyć niemalże od piątku do piątku - egzaminy porozkładane mam co mniej więcej tydzień. Nie wiem, nie czuję (jeszcze!) jakoś tej sesji.
Plusem dnia dzisiejszego jest, to że odzyskałam komputer. :) Odwirusowany, z czyściutkim dyskiem i mnóstwem miejsca na zdjęcia...
Tymczasem, przedstawiam Wam moją nową tunikę, a właściwie sukienkę, tylko w tym secie będzie robić za tunikę do legginsów (jako że pogoda jest nieprzewidywalna ostatnio, wolałam nie przesadzać z lataniem z gołymi nogami). Zazwyczaj miałam opory przed kupowaniem rzeczy z powycinanymi plecami, ale jakoś się przełamałam i ku mojej radości sukienka uszyta jest tak, że nawet da się ukryć pod nią stanik! Jestem z tego faktu niezmiernie zadowolona, bo żadne silikonowe cuda, tudzież przezroczyste, plastikowe zapięcia mnie nie przekonują.
Ponadto, założyłam pawie piórka. Noszę je raz od święta i zupełnie nie wiem czemu, bo uważam że są świetne. ;)
Aidę już znacie, uwielbiam tę torebkę i nie żałuję ani grosza. Ba! - choć to może dla niektórych straszna zbrodnia, to śmiem twierdzić, że podoba mi się bardziej od oryginału Wanga (szczególnie jeśli chodzi o fakturę skórki).
To chyba mój pierwszy outfit ze spiętymi włosami (i pierwsze wyjście ze spiętymi włosami od chyba około roku - jakoś nie lubię wiązać włosów). No może nie wyszło tak źle. ;)