Emu - buty, które wzbudzają chyba największe kontrowersje ostatnimi czasy. Jedni je kochają, inni - nie znoszą. Kapcie, papucie - to jedne z najczęstszych określeń jakie się słyszy na ich temat.
Ja się nie zastanawiam nad ich wyglądem, zdaję sobie sprawę z tego, że nie wyglądają zbyt zgrabnie, ale powiem jedno: nigdy nie miałam lepszych butów na zimę. Cieplutkie, wygodne i antypoślizgowe (co do tego ostatniego to się aż zdziwiłam, bo słyszałam że w Emu łatwo się wywrócić, a tu niespodzianka - w moich twardo trzymam się ziemi).
Model, który mam to Emu Bronte LO Chestnut. Kupowałam je latem, zapłaciłam za nie ok 155zł.
Poniżej kilka moich obserwacji:
Czym Emu Bronte (Wool) różnią się od podróbek?
Przede wszystkim owymi antypoślizgowymi właściwościami (w pseudoemu łatwo się ślizgałam) oraz tym, że nie przegrzewają stóp w pomieszczeniach (w podróbkach stopy się bardziej pociły, co jak wiadomo nie jest zbyt zdrowe). W oryginałach także mniej "wieje od podeszwy". Poza tym jeśli chodzi o czyszczenie, trwałość etc. znaczących różnic nie zaobserwowałam. Mnie osobiście najbardziej przeszkadza to, że z butami za 30-60zł nie trzeba było się tak cackać jak z Emu, których - wiadomo - zawsze szkoda. Chodząc w nich dużo bardziej uważam (nieświadomie nawet), omijam kałuże (wychodzę z założenia że żadne buty tego typu nie są wodoodporne, nawet po zaimpregnowaniu nie warto ryzykować).
Emu Bronte czy Stinger?
Jeśli komuś nie przeszkadza wysoka cena, to na pewno warto zainwestować w porządniejsze Stingery (lepsze "futerko" i podeszwa, są fabrycznie impregnowane). Jadnak mnie na co dzień w zupełności wystarczają Bronte. Gdybym jednak znalazła jakąś korzystną ofertę na Stingery, to pewnie bym się nie wahała.
Jaki rozmiar?
Noszę szpilki 39, kozaki 39/40. Bronte mam w rozmiarze 39, ale wydaje mi się że na dłuższą metę bardziej odpowiednie byłoby 38. Niby nie przeszkadza mi to, że są luźniejsze, ale jeśli mam mówić o "idealnie dopasowanych" Emu Bronte, to chyba 38 byłoby lepsze (stopa 25cm).
Uwaga: nie mylcie rozmiarówki Bronte i Stingerów! Stingery podobno należy kupować w rozmiarze takim jaki się zazwyczaj nosi, gdyż futerko wewnątrz się mniej ubija.
Jedni piszą że ich Emu szybko się rozlatują, inni że są niezniszczalne - dlaczego?
Kupując Emu należy przede wszystkim zwrócić uwagę na źródło ich pochodzenia, a więc na to czy są oryginalne! Podejrzewam że to jest najczęstszym powodem problemów z Emu. Nawet popularnym sklepom internetowym zdarzało się podobno sprzedawanie podróbek (niekoniecznie umyślnie). Jak już dostaniecie swoje Emu, porównajcie je w internecie ze zdjęciami 100% oryginałów, a w razie wątpliwości napiszcie do Emu Australia (odpisują!).
Ogólnie, polecam. Nawet jak się Wam na początku nie spodobają, to z czasem je pokochacie za komfort noszenia. :)
Ponadto nadmieniam, że powyższe uwagi są moimi indywidualnymi odczuciami i rozumiem, że ktoś może mieć inne doświadczenia i zdanie - zapraszam do podzielenia się nim.
Poniżej codzienny secik z Emu. Kokardka przy sweterku to moja broszka handmade, którą zrobiłam w celu przykrycia jakiejś złośliwej, odbarwionej nitki. ;)
shoes - Emu Australia | bag - Mizensa | sweater - Pimkie | skirt - New Yorker | hairband - H&M